poniedziałek, 11 października 2010

Tak właśnie było... Wszyscy spierdalaliśmy...

Postanowiliśmy Was drodzy czytelnicy troszkę po rozpieszczać, i dodać kolejny wpis w tym miesiącu (nieprawdaż że o Was dbamy? :) ). Zapraszamy do lektury :D

Cytując klasyka (Pudziana)(patrz nazwa tematu) rozpoczynam kolejny wpis dotyczący przykrości jakie nas dotykają ze strony ludzi, którzy stali tam gdzie stało ZOMO, ORMO, MPO, UFO itp.
A zaczęło się dosyć niewinnie (jak zwykle).

Od dłuższego czasu "nasze" osiedle zaczęło nas odrzucać, jak organizm złą wątrobę po przeszczepie. Byliśmy szykanowani, odsunięci na margines. Nie jest już tak jak kiedyś, gdy przychodziliśmy do Techo a kasjerki na nasz widok się cieszyły, bo wiedziały że już za niedługo będą mogły iść do domu (przychodziliśmy około godziny 21 a o 22 zamykają Tesco) byliśmy swoistymi strażnikami czasu.
Teraz po pewnym już okresie spożywania i remoncie Tesco, nie jesteśmy już spostrzegani jako obiekty, z którymi można wymienić kilka zdań i ponarzekać na to że rzadko posiadamy drobne (to już się zmieniło), ale jako intruzi, pilnie obserwowani przez chłopców z miasta (ochroniarzy Securitas), gdy stoimy do nowo wybudowanej alko-kasy czujemy się jak żydzi tłoczący się przed wejściem do komory. Po ucieczce z banku na domek żula jest jeszcze gorzej. Z jakieś 2 miesiące temu Mdżej, sprzedał nam niusa iż na domku żula pojawił się policyjny patrol, jako że mdżej nie robił nic gorszącego poświecili na niego światłami i oddalili się.
Byliśmy trochę obruszeni, no bo jak to mogą nas JotPy najeżdżać w miejscu odosobnienia? Jednak przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Pewnego chłodnawego już wieczora relaksując się na domku, któryś z obecnych biesiadników zaczął baczniej przyglądać się zbliżającemu pojazdowi, na początku myśleliśmy że to jakaś nowobogacka kurew taryfą się rozbija, ale nagle padło: JotPa! SPIERDALAMY! Długo nie myśląc zaczęliśmy spierdalać... Po kilkukilometrowej ucieczce w głąb osiedla, przystanęliśmy żeby chwilę odsapnąć, odliczyć się i przegrupować. Na szczęście nikt z nas nie został ranny. Po chwili jednak zorientowaliśmy się że pozostawiliśmy Lanterę na miejscu zbrodni (z klamką w schowku). Więc musieliśmy wrócić, rozdzieliliśmy się i powróciliśmy na domek. Lantra na szczęście była nienaruszona. Będąc jeszcze w lekkim szoku dokończyliśmy piwa i udaliśmy się do domu w celu spoczynku.
Po tym zdarzeniu mieliśmy kilka dni spokoju.
W międzyczasie przeprowadziliśmy odwet, ale jest to zbyt delikatna sprawa żeby o niej pisać i załączać film z przeprowadzonej akcji gdyż, boimy się o swoje bezpieczeństwo oraz o to że moglibyśmy być pociągnięci do odpowiedzialności karnej z Art. 263 § 2 k.k. za nielegalne posiadanie broni palnej oraz z Art. 222. k.k. (tak naprawdę film ten ukazuje jak bardzo jesteśmy debilno-dziecinni).
Podczas kolejnego rutynowego spożywania, w mniejszym już składzie (Woody, Hofs, Dąbrol + Lantera), od czasu do czasu zerkaliśmy na poruszające się ul. Okoniową pojazdy. Moją uwagę przykuła Kia w kolorze srebrnym z dziwnym świecącym czymś na dachu, po przeanalizowaniu bodźców wzrokowych, rzuciłem JotPa... I już było wiadomo co musieliśmy zrobić. Po ucieczce okazało się że znowu pozostawiliśmy Lantrę a także jedno z piw. Po tym wieczorze byliśmy kompletnie rozbici, nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.
W kilka dni po najeździe spotkaliśmy się aby przedyskutować zaistniałą sytuację. Udaliśmy się wgłąb cegielni obok drzewka, gdzie doszło do dość zaciętej wymiany argumentów (mdżejowi i fiszowi nowa miejscówka się podobała a mi i hofsowi nie). Po dyspucie doszliśmy do wniosku że to spisek nowobogackich i chcą nas ze sobą skłócić. Jak dalej życie pokaże, zbytnio się tym nie przejeliśmy.
Na zakończenie chciałbym dodać przykre spostrzeżenie Dąbrola, że czuje się bezpiecznie gdy w pobliżu nie kręci się jakiś patrol.
Chyba coś z nami nie tak... :P

Woody

niedziela, 10 października 2010

Żul wrażliwym być może

Pod dosyc dlugiej "wpisowej abstynencji" postanowilem zamiescic kolejny wpis, tym razem jednak w nieco innym, melancholijnym i bardziej powaznym, rzec mozna, klimacie.
Najpierw wypadaloby napisac slowo wstepu dla nieuswiadomionych Czytelnikow. Jak pewnie Wam moi drodzy wiadomo, cegielnia to dosyc pokazny teren nieuzytkow, tkwiacy sobie jak gdyby nigdy nic, posrodku naszego osiedla. Z lotu ptaka teren ow wyglada, jak poligon atomowy (ew. wielki i oblesny pryszcz ) - wielka czarno-zielono-brazowa plama, otoczona wianuszkiem szaroburych ulic i blokow.

Ale do rzeczy...
Spacerujac dzis rano po naszym alkoholowym rezerwacie uderzyla mnie jedna rzecz - bardzo rzadko mam okazje przyjrzec sie miejscu naszej alkohlizacji za dnia.
Dopiero teraz, w dziennym swietle, ujrzec mozna jak uroczym miejscem, jest nasza kochana cegielnia.
Kazde z zamieszczonych ponizej zdjec z powodzeniem mozna by pewnie zamiescic na kartce pocztowej, z podpisem - Bory Tucholskie, Park Krajobrazowy XXX itd. Kazdy zakatek naszego alkoholowego rezerwatu wprost tetni zyciem - pomruki ( copyrighted to Aleksandra B. ), Jeze europejskie ( gatunek chroniony ), czy bardziej popularne gatunki fauny pod postacia kotow, psow czy zuli.
Wiekszosc z tych mniejszych, badz wiekszych zwierzatek jest nieodlacznie zwiazana z cegielnia.
Tak samo my - tworcy tego bloga - nie wyobrazamy sobie zycia bez wypadow na cegielnie, zimnego piwka, saczonego na lonie natury przy akompaniamencie spiewu ptakow czy odglosow wydawanych przez kopulujace jeze. Jednym slowem - nie ma drugiego takiego miejsca jak cegielnia, majacego tak specyficzny urok i swoista magie. Zapraszam tym samym do obejrzenia paru zdjec tego urokliwego, jedynego w swoim rodzaju miejsca:






















































A juz w nastepnych odcinkach bedziecie mogli, drodzy Czytelnicy, przeczytac m.in. o naszej, powstajacej w bolach, superprodukcji filmowej, dramatycznej wojnie podjazdowej z policja i nasza odwieczna nemezis - nowobogackimi( "Tak wlasnie bylo, wszyscy spierdalalismy" ) oraz o dzisiejszymi ekipowym pozegnaniu lata. To wszystko juz niedlugo, a wiec do przeczytania wkrotce :)



Hofs

piątek, 17 września 2010

Trzynastego, czyli dzień wcale nie taki pechowy.

Dzeń 13 bierzącego miesiąca, roku pańskiego 2010 okazał się być całkiem udanym dla trzech członków alkokoa.
Jeden z naszych szanownych członków w osobie Bąka, nabył wyższe wykształcenie na bazarze zwanym Wydziałem Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, i tym oto sposobem stał się Administratywistą (nie administratorem, administrator to może być sieci albo budynku def by Bąku) albo jak kto woli poprostu wykstałciuchem. Hofs a także ja (Woody) wojowaliśmy szbelką z katedrą metod ilościowych wydziału OiZ (orgii i zabaw) i wyszliśmy z tej wojenki całkiem zwyciezko z trójkami w indeksie :D.
Po przydługim wstępie, uzasadniającym nasze spożycie, przejdę do sedna. A to było tak...

Lista obecności:
PaTi,
Aleksandra B.,
Bąku,
Hofs,
Dąbrol,
Woody,
Ahmed(miał pojawić sie na chwilę ze względu na naukę, ale został na dłużej)

PaTi oraz Aleksandra B. Znana równierz jako Aleksandra B. Postanowiły urządzić ognisko. Powód był, to stwiedziliśmy że niech im będzie. Udaliśmy się więc do biedro (nie chciało nam się dygać do Techo) i tam po nabyciu napojów wysoko procentowych, udaliśmy się za tory, w miejsce odosobnienia.
Po dotarciu na miejsce, pieprznęliśmy to co mieliśmy na ziemię i rozpoczęło się spożycie. W połowie pierwszego piwa ww dzierlatki zaczęły domagać się ogniska, tym sposobem zaczęło się gromadzenie gałęzi, suchej ściółki a także tochybateżbędziesiękurwajarało. W międzyczasie pojawiła się baba zbierająca grzybki-halucynki, i domagała się od nas torebki foliowej, oczywiście musiała zostać poświęcona moja patorba zakupiona w pobliskiej biedronce za całe 7gr!. Po uzbieraniu tego całego badziewia, zaczęła się zabawa z odpaleniem, czegoś, co w małym stopniu przypominało profesjonalne ognisko (przedmioty które zostały użyte do ww czynności pozostają tylko do wiadomości tam obecnych) ale udało je się całkiem ładnie rozpalić.




Gdy ognisko powoli zaczęło dogasać, PaTi chcąc utrzymać je przy życiu, wyruszyła wyekwipowana w toporek oraz Dąbrola w poszukiwaniu czegoś co nadawało by się do tego, aby poszło z dymem. Po niecałych 5 minutach ekipa poszukiwaczy powróciła i zakomunikowała że znalazła stary tapczan. Długo nie myśląc, podstawka tapczanu wraz z dyktą (ciężką) została przetransportowana w miejsce gdzie miała dokonać swego żywota. Siedząc tak przy ognisku (palącym się tapczanie) Bąka naszła refleksja pt. Nie będzie co dzieciom wspminać i stwierdził że tu cytat: powiem dzieciom że świętowałem zdobycie wyższego wykształcenia z ..., przy płonącym tapczanie? Tak bardzo zmartwiło to Bąka że już więcej o niczym nie był wstanie myśleć. Gdy tapczan zagasł, udaliśmy się jeszcze na piwo do Tesco. Tam, odczuwając nieprzyjemny wir w żołądku (gastrofazę), chcieliśmy coś zakupić w celu spożycia. Mi udało się namówić Hofsa abyśmy nabyli na spółkę najtańsze ruskie Tesko-pierogi (2.99 zł za 400g),po ich spożyciu przeprowadziliśmy akcję dywersyjną na mieszkańcach Banku (wywaliliśmy opakowanie na ulice,[ używanie mądrych frazesów czyni nasz blog bardziej zajebistym]). Póżniej już dogorywaliśmy na trzepaku, wspominając pierogi o niesamowitym smaku. I wten oto sposób młodzież,kwiat narodu, przyszła inteligencja uczciła zdobycie wyższego wykształcenia przez Bąka.

A teraz cieszymy się trzema tygodniami wolności :D.

PS. Prowadzone śledztwo ws brutalnego morderstwa jeżyka zostało umorzone, oficjalnie z braku dowodów,a nieoficjalnie wywierano na nas naciski z Prokuratury okręgu Czelabińskiego w Środkowej Abchazji w celu zamknięcia śledztwa. Ta zbrodnia przejdzie do historii obok takich zdarzeń jak zamach na Kennedy`ego czy też jakiegoś innego zabójstwa.

Woody

wtorek, 14 września 2010

Urlop, urlop i.... po urlopie.

Witam wszystkich stalych bywalcow naszego alko-bloga. Jak zapewne zdazyliscie zauwazyc, im blizej wakacji, tym czestotliwosc naszych wpisow leciala na leb, na szyje. Powod ww. sytuacji byl bardzo prozaiczny - sesja, praca zarobkowa etc. Zdecydowana wiekszosc autorow bloga moze pochwalic sie ( watpliwym )stautsem studenta, tak wiec mam nadzieje, ze zrozumiecie taka, a nie inna sytuacje naszego "wirtualnego dziennika".
Ponizej postaram sie przytoczyc co wazniejsze i ciekawsze "akcje", ktorych bylismy bohaterami/swiadkami, w ciagu tych mijajacych wakacji. Dla wygody czytajacego przytocze tylko kilka z nich.


"...szukajcie, a znajdziecie..."

Uwazni czytelnicy pamietaja zapewne szlachetny trunek o nazwie "Holba". Otoz po dlugich poszukiwaniach, z narazeniem zycia i zdrowia, udalo nam sie odszukac jego godnego zastepce - "Staropolskie Mocne" - 7%, poltoralitrowa plastikowa butelka, gustowne zamkniecie.
Pierwsza sztuka tego szlachetnego napitku znaleziona zostala w zaprzyjaznionym sklepie "U Haliny" ( ew. "Alkohol" ). Pod udanych zakupach udalismy sie w mozliwie ustronne miejsce spozycia - pobliski sklep SPOLEM wydawal sie idealnym wyborem.
Oto kilka fotografii z tamtego wieczoru, by pokazac Wam, drodzy Czytelnicy, jak potrafi sie bawic nasza ekipa.







Nasz Święty Graal w pelnej okazalosci.









Maly zoom na obiekt kultu


Zapraszamy również na historyczne otwarcie w jakości HD!







Milosc spod podziemnego przejscia


Wiele razy juz naszej ekipie zdarzalo sie wpadac w mniejsza, badz wieksza interakcje z ludnoscia miejscowa. Jednak nigdy jeszcze owy kontakt nie mial tak glebokiego i szerokiego charakteru. Stojac sobie, pod wymienionym w podtytule, przejsciem podziemnym do naszej , mocno podpitej juz, ekipy podbila para mocno "zmeczonych zyciem" mezczyzn, Pierwszy - na oko 40 lat, widoczne braki w uzebieniu, gadatliwy i mocno irytujacy - wypluwajac slowa z predkoscia karabinu maszynowego, dosyc mocno belkotajac, staral sie dowiedziec ,gdzie w okolicy znajduje sie najblizszy przybytek uciech cielesnych ( dla mniej rozgarnietych, badz oczytanych Czytelnikow : burdel ). Po chwili do rozmowy wlaczyl sie jego kolega - okolo 25 - 30 lat, lekko opalony, zloty lancuch + spora ilosc zelu na przerzedzonej czuprynie powinny dopelnic obrazu owego delikwenta. Po dluzszej rozmowie okazalo sie, ze pan nr.1 zakochal sie swego czasu w pewnej panience lekkich obyczajow ( dla mniej rozgarnietych, badz oczytanych Czytelnikow : kurwie ), po czym przybyl - niczym rycerz na bialym rumaku - na Rado w poszukiwaniu swej ukochanej. Pan nr.2 natomiast - poznany chwile wczesniej w tramwaju z panem nr.1 - jako rodowity Lodziak, postanowil pomoc koledze w jego epickich poszukiwaniach. Po okolo poltorej godzinie bezowocnej rozmowy, podziekowan, bluzgow, "szanowan" i charchniec pozegnalismy sie z naszymi nowymi znajomymi, zyczac im szczesliwej drogi i majac cicha nadzieje, ze kolejne spotkanie raczej nigdy wiecej sie nie odbedzie.


Wszystkie koty nasze są

Miejsce : domek zula
Lista obecnosci: Bonku, Hofs, Alkohol
Godzina: okolice 21


"- Co to kurwa jest ? " - tymi oto slowami, pelnymi mocno zaakcentowanego zdziwienia, nasi bohaterowie zareagowali na szumy i trzaski, dobiegajace z pobliskich krzakow.
Po chwili okazalo sie, ze zamiast spodziewanego jeza, badz zula, przyczyna halasu byl maly, czarno bialy kicius ( how KURWA sweet ). Nasz duet, zamiast skupiac uwage - jak dotychczas - na sytuacji politycznej w kraju, przyszlym doroslym zyciu, pracy, milosci, sporcie czy puszczanych bakach ( ups :( ) zwrocil sie w strone czteronoznego futrzaka. Po wstepnych ogledzinach okazalo sie, ze kot prawdopodobnie komus uciekl i nie mial raczej za duzego pojecia co ze swoja kocia osoba poczac. Jako, ze srednio nadawal sie do wspolzycia czy konsumpcji nasi bohaterowie postanowili go oswoic. Po krotkim czasie kociak lasil sie, krecil czy ocieral sie o nasze alko-nogi, mile pomrukujac.
Mimo tego, ze jako teoretyczne alkoholowe wyrzutki spoleczenstwa, powinnismy posiadac w miejscu serca dodatkowa watrobe lub zoladek, zrobilo nam sie zal naszego malutkiego, futrzatego kociaczka ( how KURWA sweet x2 ) . Wolajac go i pomialkujac ( a przy tym raczac sie wyborowym trunkiem marki "Kiper Miodowy " ) dotarlismy pod klatke Bonka, ktory, w swej nieskonczonej dobroci serca, postanowil nakarmic naszego nowego przyjaciela.
Naprawde milo bylo patrzec, jak pare minut pozniej Kiper ( tak zostal przez nas ochrzczony nasz nowy kompan ) zajadal sie zniesionym przez Bonka Kittie Cat`em. Krotka droga z powrotem na Domek Zula (tm), klejna czesc kociej uczty i nasze drogi ( przynajmniej na ten wieczor ) rozchodza sie ( chlip- chlip). Maly Kiperek ( ktory - jak sie pozniej okazalo - tak naprawde jest Kiperka, a moze nawet Warka ) podreptal w swoja strone, a nasze alko-nogi poniosly nas w noc... w poszukiwaniu innych, bardziej wymagajacych wyzwan.






Zagubiony kot-transwestyta i para mlodocianych alkoholikow - takie rzeczy tylko na Radogoszczu.








Udomowienie kota ( wbrew obiegowym opiniom ) wcale nie musi trwac tysiecy lat.








Meow-Meow









Hofs

czwartek, 26 sierpnia 2010

Ło KVRWA!! Co się dzieje?

Mniej więcej większość z was, czytaczy, tak właśnie reaguje wchodząc codziennie na naszego bloga, zastanawiając się co się z nami, autorami, dzieje.
Ano dzieje się i to nie za dobrze się dzieje. Od dłuższego czasu ekipa jest prześladowana przez: konfitajniaków, nowobogackie kurewy i inne dziadostwo działające w komitywie z dozorcą.
Zaczęło się od niby niewinnych, coraz częstszych najazdów patroli policyjnych (wczoraj mieliśmy nalot 20 radiowozów ot co :P) a także wykrzykiwania pod naszym adresem różnych epitetów przez emerytów i rencistów (chyba już wtedy przygotowywali się do obrony krzyża). Wtedy już coraz częsciej musieliśmy ukrywać się w zaroślach pobliskiej cegielni. Tłumaczyliśmy sobie że to tylko czasowe, do momentu gdy będzie ciemno. Pewnego dnia niczego niespodziewająca się brygada Unfallkommando udając się w celu rozpoznania miejscówki natrafiła na największą możliwą tragedię (no, większą tragedią było by tylko gdybyśmy wszyscy pozamieniali się w pedaluchów), OGRODZILY BANK (ławeczkę w sensie)!!!!!.
Do dnia dzisiejszego nie możemy pozbierać się po tej tragedii, ale że trzeba być Twardym a nie miętkim i trzymamy się ramy to się nie posramy planujemy działać!
Regularnie spotykamy się na domku żula, robimy ataki wyzywająco-zaczepne w stosunku do nowobogackich kureff a także dyskretnie kradniemy bezprzewodowy internet. Niestety nowobogackie nie pozostają dłużne, po akcji uprzątnięcia domku rozpiździły worki ze śmieciami, porozrzucały potłuczone szkło, rozjeżdzają się Dżipami i starają się nas kontrolować.Niestety są też ofiary tej nierównej walki, Jeżyki, nasza chluba, nasi przyjaciele również cierpią, ostatnio Hofs przechadzając się w celu rozpoznania po alei słupków, zauważył zamordowanego jeża (czynności śledcze przeprowadzone na miejscu zbrodni dowiodły że sprawca poruszał się nowobogacką Skodą Octavią w dyzlu z oponami w rozmiarze 195/85 R15, czynności operacyjne nadal trwają). przy jeżyku znaleźliśmy także karteczkę na której było napisane :Któreś z was będzie nastęne. Wywołało to ogromne poruszenie w naszym środowisku i ta zbrodnia jeszcze bardziej zewrze nasze szeregi! Nie poddamy się! będziemy walczyć partyzancko, planujemy także skontaktować się w tym celu z Al-kaidą i odradzającą się Łódzką ośmiornicą.
A tak na marginesie http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/502206,policjanci-zatrzymali-dilera-narkotykow-po-poscigu,id,t.html Ten pan nie miał nic wspólnego z naszymi planami wykorzystywania cegielni w celu produkcji narkotyków.
Z pijackim pozdrowieniem Chu-haj.
Woody

czwartek, 1 lipca 2010

Pszecifko kurefstfu i upatkofi zasat

W zyciu kazdego mezczyzny przychodzi taki dzien, kiedy musi powiedziec "STOP"... ten dzien to wlasnie dzis.
Ucieczka od otaczajacej nas rzeczywistosci, od pracy, szkoly, nauki, pieniedzy, kobiet i tego wszystkiego, co nas na co dzien otacza, ten dzien to 30 czerwca 2010 A.D - bedzie zapisany w naszych annalach jako "DZIEN GANGUCHA". Ale do rzeczy...
...nakreatynowana i natestosteronowana czesc ekipy ( pod postacia Bonka i Dabrola ), prosto po wyjsciu z kuzni, zawinela - ganguchowskim lantrowozem - pod klatke Hofsa, by po zgarnieciu owego pojechac po Woody`ego.
Po spontanicznej dyskusji oraz zakupie alkoholu w naszym zaprzyjaznionym hiper-super markecie ganguchy udaly sie w plener. Przekraczajac dozwolone w polskim prawie drogowym limity predkosci i halasu ekipa dotarla na miejsce ( zachodzace slonce, krystalicznie czyste lustro wody, zieleniace sie drzewa, rosnace w pobliskim lasku ) Otworzylismy nasze piwka i oddalismy sie kontemplacji otaczajcej nas przyrody...do czasu.
Miejscowa fauna, pod postacia zmutowanych komarow nie dawala nam zyc.
Co chwila ktorys z chlopakow atakowany byl przez te skrzydlate, rozwscieczone bestie. Po obaleniu paru( -nastu) piwek rozochocona ekipa - przy dzwiekach policyjnej syreny oraz soundtracku z najnowszego "Climax..." - wrocila na ukochane Rado.
W tym momencie do lantrowozu zostaje wciagnieta Ola, szybki kurs pod "kryzysowy", odstawienie Woody`ego i sprint "za tory" - impreza znowu trwa w najlepsze - koks, wodka, sto zlotowe banknoty, szybkie samochody i bron palna.
Po 15 - 20 min Hofs zawija sie do siebie, idac w kierunku swojej kanciapy. Im blizej domu, tym slabiej slychac wystrzaly 9 mm broni oraz - dobiegajace z glosnikow - "...U R not alone..." .
Ponizej mala galeria z naszego gangsterskiego wypadu:







Hofs i Woody PoprawiU :)

środa, 26 maja 2010

Jeżolandia

Myśleliście że nasz blog upadł? No to się bardzo myliliście, otóż przez ten calusieńki czas naszej "nieobecności" poświęciliśmy na naukę :D. Dobra chuj jakiś wstęp musiałem wymyślić żeby bardachy nie było. Tak naprawdę osoby które są odpowiedzialne za bloga tj. Ja (Woody), Hofs i Fiszu postanowiły poszukać różnych ścieżek natchnienia. Hofs buszował w pomidorach szukając odpowiedzi na bardzo poważne pytania, Fiszu postanowił chlać non stop i bujać się po mega burżuazyjnych koncertach Beaty Kozisrak itp. Ja natomiast chciałem zająć się stworzeniem strony www dla ludzi którzy znają się na prawdziwej muzyce czyli technodlapojebow.ru. :D Ale do rzeczy:

Środa 26.05.2010

Wyjście pt. mamy święto.
Obecni:
Hofs
Woody

Wyjście jak każde inne zaczęło się od nabycia alkoholu w Tesco.
Jako że dzień wcześniej odwiedził nas patrol policji z komendy miejskiej w Łodzi który oczywiście serdecznie pozdrawiamy jp jp jp jp jp na 70% (bo policjanci mogą mieć otwartą szybę w radiowozie) :), musieliśmy się przenieść na ceglane do momentu aż nie zrobi się ciemno.
Podczas uwalniania świata od wody ognistej, nawiedzili nas Johnee oraz jego młodszy brat czyli Młody. Po pochwaleniu się że nabyli drogą kupna sól do zmywarki, udali się do swojego miejsca zamieszkania (kwadrat, meta). Natomiast ja z Hofsem udaliśmy się ponownie do blaszanego alko przybytku. Po zakupieniu złocistego, gazowanego napoju przycupnęliśmy na ławeczce. I tu przechodzimy do meritum, bo mianowicie to, cośmy wymyśliliśmy to się nawet w mega,rozepchanej pedalskiej dupie nie mieści.
A więc tęgie głowy obecne na banku doszły do wniosku że musimy założyć quasi państwo. Nasze małe imperium miało by się mieścić głównie na terenie cegielni plus obwód bankowy.
Głównymi obywatelami naszego księstwa były by jeżyki, tak jeżyki ale nie zwykłe jeżyki ale nowa, jeszcze nie odkryta rasa alkohomofobiczna jeżów europejskich (z gr. Pedalus jebalus alko spozywajus) . Po ustaleniu granic naszego państwa, wysyłalibyśmy jeżo-terrorystów do zdobywania strategicznych punktów na naszym osiedlu tj. biedronka, tesco a także buda z pieczywem pani Danuty. Nasze państwo żyło by głównie z uprawy konopi indyjskich a następnie z dystrybucji za pomocą jeżów (przymocowywalibyśmy tytki z używkami do jeżo-kolców) później przerzucilibyśmy się na kwas i grzybki halucynki.
Po zamachach terrorystycznych zamieszczalibyśmy swoje wideo w internecie na kanale youtube.com/aljeżira.
Uchhh nie wiem czy powienienem to tu zamieszczać no ale coś wrzucić trzeba byo :D.
Mam tylko cichą nadzieję, że nie wbije się nam na chatę grupa marines pod pretekstem szukania ropy naftowej albo coś w ten deseń :p.
A i jeszcze jedna rzecz, Ja oraz hofs nie zażywaliśmy ŻADNYCH narkotyków ani innych substancji psychotropowych.
Dziękuję dobranoc :)

środa, 5 maja 2010

Nie zapominamy o naszych czytaczkach i czytaczach

Jako, że było już sapanie i pierdzenie na temat braku wpisów:
Proszę państwa oto nowy cykl na naszym blogu, czyli rozmowy w rynsztoku. Cykl ten będzie zawierał w sobie wywiady z nami czyli członkami tzw. alkokoa, a także z różnymi innymi ciekawymi osobistościami, które muszą z nami koegzystować.
Dzisiaj na pierwszy ogień idzie kalafior... nie jest to zwykły kalafior, tylko Kalafior z Tesco.

Na pana Kalafiora natknęliśmy się na dziale warzywnym, w którym to ww. postać urzęduje pomiędzy kalarepą, a karczochami.
Chłopaki z Ban(a)ku: - Witamy pana panie Kalafiorze!
Pan Kalafior: - Co jest k*****?
CzB: - Gówno!

Rozmawiali:
Woody & Hofs

środa, 28 kwietnia 2010

Bo to historia, bo to marzenia...

... bo to historia godna przypomnienia, można by górnolotnie zacząć wpis dotyczący tego co działo (dziao) się , od momentu kiedy nasze spotkania stały się regularne.
A wszystko to zaczęło się w 2008 roku pewnego chłodnego październikowego wieczora około godziny 20.30.
Wyglądało to na zwykle spotkanie paru osób przy piwie, wtedy to jeszcze nie wiedzieliśmy w jaki sposób rozwinie się to co właśnie się zaczęło.
Na początku były to długie posiadówy przy 2 bronkach (zwyczajowo lechy) oczywiście Hofs już wtedy wykazywał się taniością umysłu i nabywał Rogiery, Kuba z resztą też :P.



Podczas powrotów zdarzały się głupie zabawy:




Na banku nie spożywaliśmy tylko piwa, ale także i mocniejsze trunki:









Poznaliśmy również kilka ciekawych osób:

Biliśmy różne głupie rekordy: 



Tu warto na chwilę się zatrzymać i wspomnieć że podczas wypadu z którego pochodzą powyższe zdjęcia, postanowił nas odwiedzić patrol policji z Komendy Wojewódzkiej :D, spotkanie to wspominamy do tej pory, ponieważ panowie wykazali się pełnym profesjonalizmem, i po chwili wiedzieliśmy już że krzywda (mandat) z ich strony nam nie grozi. Na pożegnanie tylko rzucili "działajcie dalej" i odeszli w dalszą drogę aby pełnić służbę nawet z narażeniem życia na jakże niebezpiecznych ulicach Radogoszcza.

A teraz last but not least: HOLBA.



W życiu każdego osobnika który lubi spożywać piwo ( no dobra alkoholika niech wam będzie),  zdarza się taki trunek który śni się po nocach, nie może przestać o nim myśleć, ma perfekcyjny smak i posmak taniego plastiku a także butelka której pojemność wynosi 1,5 l i ma fenomenalny falliczny, niesamowicie ergonomiczny kształt... Taka właśnie była HOLBA (HOLEBA), piwo które zmieniło nasze życie, stało się ono lepsze i mogliśmy dzięki niemu zapomnieć o tym całym syfie który nas otacza.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy, i tak też skończyły się dostawy HOLEB do TESCO, kiedy zdaliśmy sobie sprawę że po Holbie została już tylko cena na jednej z zimnych, metalowych półek naszego ulubionego sklepu. Na szczęście ja z Mdżejem godnie pożegnaliśmy, nasze ulubione piwo, urządzając ostatnią HOLBIERZE. Później chcieliśmy wypełnić pustkę, jaka pozostała po HOLEBIE, były "Ratzingery" a także Staropolskie, ale to nie to... nie ten smak, nie ta pojemność, nie ten kształt.
 

Jako że jesteśmy tanie sprzedajne dziwki, i lubimy brzdęk 5 groszówek a dzięki reklamom trzepiemy hajsu jak lodu, muszę przemycić kilka dziwnych nazw na koniec wpisu :P.
Astmirex,Hardi, Montest, Madopar 250, Pronoran, Axyven, Miansec 30, Fenta MX 100, Tramadol 1A, Erudan, Lamotrigine Arrow 100, Galperinon,Ketilept 300, Olanzapine Teva.





Woodie

wtorek, 27 kwietnia 2010

"...Oh my God—it's full of stars!"

Tym oto, skadinad znanym, cytatem filmowym chcialbym przywitac wszystkich czytelnikow naszego bloga. Nie bedzie to jednak takie zwyczajne powitanie, co to to nie. Jako pierwszy mam zaszczyt poinformowac Was moi drodzy o pewnym wielkim, epokowym wrecz, wydarzeniu.
Dnia 24 kwietnia, roku panskiego 2010 odbyla na naszym malym Radogoszczu jedna z wiekszych gal sportowych tego stu-( a przynajmniej dziesiecio-) lecia, przy ktorej Euro2012 w Polsce czy WorldCup2010 w RPA bledna niczym Ty, drogi Czytelniku, na widok ekipy dresow czekajacej na Ciebie pod klatka.
Oczywiscie otaczajace nas zydo-masonsko-komunistyczne media pokroju TVN czy GW nie wspomnialy o tym wydarzeniu.
Nic straconego jednak - w tym oto wpisie, ktory wlasnie czytacie, dostaniecie najdokladniejszy  i najbardziej wierny komentarz, dotyczacy tego sportowego eventu.
Wczesniej jednak.... maly podklad historyczny, ktory pomoze nam wszystkim lepiej zrozumiec ogrom i epickosc tego wspanialego pojedynku.
Od wiekow w literaturze, sztuce i ogolnie pojetej kulturze przewijal sie pewien szczegolny, charakterystyczny motyw.
Motywem tym jest niesprawiedliwa walka miedzy kilkoma, pelnymi cnot wszelakich, smialkami-stracencami, a czyms ZLYM i WIELKIM. W roznej formie motyw ow mozemy spotkac zarowno w szeroko rozumianej mitologii ( Dawid vs Goliat, Syzyf vs WIELKI KAMIEN czy Szewczyk Dratewka vs Smok Wawelski ) jak i rowniez w - nazwijmy to - "kulturze" wspolczesnej. Wystarczy wspomniec chociazby filmy "Firma", "Erin Brockovich" czy serie "Star Wars".

W kazdym z nich mamy az nazbyt widoczny podzial na dobrych bohaterow, ktorzy postanawiaja postawic sie skostnialemu establishmentowi ( czy to pod postacia wielkich korporacji czy ciemnej strony (sz)mocy )  oraz na WIELKICH i ZLYCH, ktorzy... sa po prostu WIELCY i ZLI.
Od dnia 24 kwietnia, do tych wszystkich wymienionych przeze mnie historii, bedzie mozna dodac jeszcze jedna - historie o dwoch takich, co postawic TESCO sie nie bali...
Godzina 1715, Fishu i Hofs spotykaja sie pod siedziba pewnej zachodniej korporacji z Mj-em i Woodym. Po rzuceniu czerwono-bialo-niebieskiemu gigantowi aluminiowej rekawicy ( czyt. po zakupieniu kraty teskopiw ) wesola ekipa udala sie na wczesniej z gory upatrzony ring.

                                                                                                
                    Oponent jeszcze u siebie na kwadracie                    


 W jednym narozniku staneli:

- Fishu ( 90 kg wagi, 1 rok uwalony na studiach, mocna glowa, nerki oraz watroba, na kacu )

- Hofs ( 100 kg wagi, 2 lata uwalone na studiach, wysoka pojemnosc zoladka, silna wola, duza doza samozaparcia, kaca brak )

Po przeciwnej stronie ringu dumnie puszyla sie krata (x24) teskaczy (12 kg wagi,4% alkoholu,1.39 zl/sztuka)

Nasz przeciwnik na ringu

Pierwszy gong zabrzmial punktualnie  o 17.32.

Runda nr.1 - trwala zaledwie 10 min. Po chwili 2 wysuszone, aluminiowe pojemniki lezaly juz bezradnie na ziemi.










Runda nr.2 - kolejne 10 min. i kolejne 2 oproznione puszki. Fishu powoli wychodzi z wczorajszego kaca, Hofs, z wlasciwa sobie gracja, zauwaza, ze moze byc "w kurwe" ciezko.


















Runda nr.3 - po kolejnych 20 min wynik prezentuje sie nastepujaco - team Fishu&Hofs 6:0 Tesco










Runda nr.4 - slonce coraz mocniej przygrzewa, jednak oznak najebania brak. Do ekipy dolacza Kuba, zwabiony sfabrykowana informacja, jakoby Hofs po 3 rundzie musial puscic pawia.


















W tym miejscu nalezy dodac, ze gawiedz nie przygladala sie naszym zmaganiom z pustymi rekoma. Widzowie co i rusz raczyli sie Zubrami, Lechami czy innymi Harnasiami ( wyjatkowo "na stole" pojawilo sie rowniez dziwne piwo w puszce 0.33l, o niemiecko brzmiacej nazwie, zakupione wczesniej przez MJ celem stestowania)

Runda nr.5 - promienie slonca delikatnie muskaja juz 10 pustych puszek, wypelnionych ( jeszcze chwile temu ) napitkiem sygnowanym przez marke TESCO.










Runda nr.6 - dokladnie 119 min. od rozpoczecia pojedynku (17.32 - 19.31) coraz lepiej bylo widac, ze korporacyjny moloch zostal najwidoczniej zbudowany na glinianych nogach. Zawodnicy trzymali sie naprawde niezle, a na ziemi pietrzylo sie juz 12 aluminiowych puszek. Chwile po ogloszeniu malej przerwy pojawia sie kolejny, spragniony alko-krwi, osobnik - dlugowlosy pomiot szatana - Johnee.



















Runda nr.7 - posilajac sie wczesniej zakupionymi chipsami ( zgadnijcie jakiej marki ? ) oraz przeplukujac nasze spracowane gardla woda mineralna ( produkowana przez ? ) zawodnicy oprozniaja 13 i 14 puszke teskowych popluczyn i z usmiechem na ustach zabieraja sie do kolejnej.


Runda nr.8 - temperatura otoczenia zauwazalnie spadla, jednak temperatura naszego pojedynku wrecz przeciwnie - piela sie jak szalona do gory. Coraz zywszy doping + kolejne 3 osoby zasiadajace na widowni - Ahmed + Aleksandra B. ( znana rowniez jako Aleksandra B. )+ Bonku - z takim squadem po prostu nie moglo nam sie nie udac.










Runda nr.9 - kryzysowa runda, przede wszystkim dla Hofsa. Nasz bohater dosyc konkretnie czul juz trudy pojedynku - chwiejny krok, lekko zapuchniete oczy, delikatne mamrotanie. Wszyscy wiemy jednak doskonale, ze kazdy sport, uprawiany na poziomie profesjonalnym , wymaga poswiecen.
Im wiecej potu na treningu , tym mniej krwi na ringu... czy jakos tak. Fishu - o dziwo - czul sie doskonale, sprawial wrecz wrazenie zrelaksowanego i odprezonego - full profeska jednym slowem.



















Runda nr.10 - zoladki zalane pod korek, pecherze rowniez. Cos dziwnego zaczyna sie dziac z Fishem ( na liczniku godz. 21.26)










Runda nr.11 - pijacka czkawka. Wlasnie ona byla przyczyna naglego oslabienia naszego lzejszego zawodnika. Niesmiale "burp"-niecia wydawane z 2 sekundowa czestotliwoscia pokonalyby najwiekszego twardziela. Jednak Fishu trzymal klase i dumnie przechylil swoja 11 puszke, tym samym dokladajac do naszego malego cmentarzyska 22 aluminiowe zwloki.










Runda nr.12 - po 5 godzinach nieustannego chlania wyzwanie TESCO dobieglo konca. Punktualnie o godzinie 22.40 ( czyli po 308 min. nieprzerwanej walki ) Ostatnie puszki zostaly oproznione, a nasi dzielni wojownicy rzucili sie sobie w objecia - Hofs wykrzykujac jakies nieartykulowane dzwieki, Fishu dziekujac koledze za ten wspanialy pojedynek.



















Podniosla, orkiestrowa muzyka, golabki pokoju przelatujace gdzies w tle, lekkie slow-motion oraz male dziewczynki rozsypujace z usmiechem kwiatki - wracalismy w glorii chwaly.
Wiedzielismy, ze udalo sie nam nie tylko znokautowac naszego "Goliata", ale dodatkowo strzelic go jak tania dziwke po pysku i kopnac w zad. Tym razem to my bylismy "Sprite", TESCO zostalo "pragnienie"...
...jedynie, wracajac chwiejnym krokiem do domu, zaczalem sie powaznie zastanawiac-
"Czemu kurwa te wszystkie gwiazdy tak dziwnie popierdalaja na tym jebanym niebie ?"

Z tego miejsca rowniez chcialem serdecznie podziekowac wszystkim obecnym podczas pojedynku ( w kolejnosci pojawiania sie na scenie):
- Woodyemu i Mj-owi
- Kubie
- Johnee`mu
- Oli, Bonkowi oraz Ahmedowi
Bez Was nie udaloby sie nam :)
Oczywiscie serdeczne "dziekuje" kieruje rowniez w strone mojego druzynowego partnera - Fisha.
Fragowanie w TDM z Toba to czysta przyjemnosc :P


Hofs