poniedziałek, 31 października 2011

Nosił Wilk razy kilka...

... ponieśli i wilka, jako rzecze stare, słowiańsko-bułgarskie przysłowie, chciałbym was drodzy czytacze przywitać w kolejnym odcinku przygód młodych, pięknych i bogatych, ludzi z wielkiego miasta.

Zapewne zastanawiacie się dlaczegóż tak zatutułowałem dzisiejszy wpis? Otóż jak większość naszego żywota ( a w zasadzie alko-partyzantki) tyczy się nowobogackich.
A więc jak zapewne dobrze wiecie albo i nie (mniejsza o to), te przebiegłe nowobogacko-społeczniackie kurewy mąciły nam podczas KULTURALNYCH!! Żurfiksów na domku żula (Hofmana- nazwa zmienna), poprzez wydzwanianie na nr 997 i donoszenie na nas jak byśmy byli jakąś bandą zbirów czy zorganizowaną grupą przestępczą wykorzystującą niewinne jeże w celach zarobkowych (prostytucja, dystrybucja narkotyków, masturbacja). Jednakże pewnego pięknego wieczora idąc w kierunku miejsca rozpusty, zauważyliśmy dziwne karteczki, majestatycznie uderzające z każdym, nawet najmniejszym podmuchem jesiennego wiatru, wystające zza wycieraczek nowobogackich pojazdów. Zaciekawieni ww zjawiskiem podeszliśmy bliżej aby się dowiedzieć co to kurwa jest?. Otóż był to mandat. Mandat ten został wystawiony przez Straż Miejską w Łodzi za naruszenie §12 Kodeksu drogowego: zatrzymywanie i parkowanie. Niebywale rozbawienie zaistniałą sytuacją zaszliśmy na domek. Kilka dni później było już ciekawiej, gdyż nowobogackie samochody oprócz mandatów miały... blokady na koła :D. Wtedy też doszliśmy do wniosku że zła karma dopadła te wstrętne kurewy, albo też nasi alko-jeżo-przyjeciele telefonują ze swoich, jeżowych telefonów na straż mjejsko aby wyrównać nasze krzywdy.

No to tyle na tematy bzdurne a teraz czas na nową serie alkoholizacji czyly Ęski Zestaf. Zapewne niebywale ciekawi was co to takiego jest ten Ęski zestaf? Z pewnościa chcecie go mieć, pożądacie go... Tak więc nie przedłużjąc Ęski zestaf jest to wybitne połączenie siły, zapachu rozgrzanego oleju ze skrzyni biegów Kamaza oraz wyrafinowego smaku. Ęski zestaf to najlepsze co moze wydarzyć się w Piątek, oraz każdy inny dzień tygodnia! Prosze państwa Ęski zestaf to: KUJAWIAK 6%, TESCO Lager Strong 7% and last but not least BALREY 9% (kolejnośc nie jest przypadkowa, w taki sposób spożywa się te alkohole). Ciekawi jesteście dlaczego akurat taka nazwa? Otóż po wypiciu... nie no tego sie nie pije, to się spożywa. Tak wiec po zażyciu takiej dawki, takiego alkoholu poprostu staniesz się prawdziwym, niebywale męskim radogoszczańskim maczo*. Który używa tylko i wyłącznie kosmetyków marki BOND lub KANION GOLD-Lep na dupy (Poleca Mateusz Hofman).

Menszczyznami stali się do tej pory:

-Autor we własnej osobie
-Hofs
-Bąku
A takze od piątkowego wieczoru:
-Dąbrol (ten żołnież bez prawa do zasiłku)

Więc jeżeli także chcecie być prawdziwymi Samcami Omega takimi jak my lub panowie spod Ardeksu, zapraszamy do najbliżego dyskontu lub hipermarketu Tesco. Tam w niebywale niskiej cenie ~7,20 Polskich zuoty nabędziecie możliwość stania się prawdziwymi ęszczyznami.

*bycie pedałem wyklucza stanie się ęszczyzną


Woody

poniedziałek, 11 lipca 2011

Radogoszczański Strój Ludowy

Subkultura młodzieżowa – nazwa grupy młodzieżowej, w której normy obyczajowe, zasady postępowania, ubiór, odbiegają od norm reszty społeczeństwa.

Takim to właśnie szybkim przypomnieniem wiedzy nabytej w gimnazjum chciałbym rozpocząć kolejny wpis.

Wczorajszego popołudnia okazało się, że nie tylko płaskostopie i zamiłowanie do trunków wysokoprocentowych łączy bohaterów tego bloga. Pewnie zastanawiasz się teraz, Czytelniku, co to takiego może być... Homofobia ? Zimno. Bujna kartoteka policyjna ? Pudło. Nienawiść do nowobogackich, nasyłających na nas policję podczas spotkań ? Nie tym razem.

Podczas ostatniego wypadu na domek wyszło na jaw, że nasze grono ma jeszcze jedną wspólną cechę, która pozwala Tobie, Czytelniku, z łatwością odróżnić nas od innych istot [ Emdżej twierdzi, że jest z Urana więc nie mogłem w tym miejscu uzyć słowa 'ludzi' ] spotykanych na ulicach Łodzi.

Nie przedłużając, jest to... Tradycyjny, Radogoszczański Strój Ludowy! Tak tak, skejci mają swoje przyduże spodnie, metale - glany, żołnierze gwiezdnego patrolu - mundury, dresy - kije bejsbolowe, a my - nasz własny,tradycyjny strój.

Czym różni się nasz ubiór od ubioru innych alkoholizujących się studentów, zapytasz. Pozwól, że przytoczę scenę z dnia wczorajszego żeby rzucić trochę światła na tą kwestię.

Spotkanie rozpoczęło się tradycyjnie, o godzinie 20:30, jednak ze względu na pierdyliard-siedemnaste przykazanie ( "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił" )
zostaliśmy zmuszeni do przeniesienia się pod sklep wielce sympatycznej Pani Heleny. Fishu i Hofman spotkali się już nieco wcześniej, Woodie dotarł dopiero wtedy.

Czarny T-shirt. Każdy z nas, niezależnie od siebie postanowił założyć czarny T-shirt z białymi dodatkami. Dodatkowo - spodnie " na 3/4 ", sięgające poniżej kolan.
Kolor - tutaj akurat każdy z nas pozwolił sobie na kreatywność. W Tradycyjnym, Radogoszczańskim Stroju Ludowym spodnie mogą być jedno-kolorowe, w kratę, paski, może być to jeans.
Do tego Adidasy, albo inne rozwalone obuwie, którego nie będzie żal kiedy wpadniesz w nim w błotne zasieki. Skarpetki zaciągnięte do połowy łydki. Dopiero tak ubrani spotkaliśmy się, żeby dopełnić rytuału.

Tradycyjny Radogoszczański Strój Ludowy występuje również w wersji wiosenno-jesiennej, w której nieodłączną częścią jest bluza z kapturem [ o czym mogliście się już przekonać z poprzednich wpisów ], jednak ze względu na warunki pogodowe w okresie letnim rezygnujemy z tej części ubioru.

W tym miejscu uważam, że powinienem rozwinąć wątek błoto-zasieków. Walka z osiedlowymi siłami porządkowymi trwa w najlepsze.
Kilka dni temu zostaliśmy zmuszeni ratować się ucieczką z domku żula, kiedy to zza długich świateł ukazał się samochód policji.
Warto nadmienić, że wyjątkową sprawnością popisał się Bonku, który zanim zdążyliśmy zorientować się co się święci, otwierał już drzwi od kuźni.
Co uratowało nas od rozmową ze stróżami prawa i nieprzyjemną koniecznością wsparcia budżetu własnymi pieniędzmi ?
To właśnie błotne zasieki skutecznie zniechęciły pracowników Łódzkiej policji do wjazdu na teren cegielni.
Aż się chce dodać - " i żyli długi i szczęśliwie ", chociaż to pewnie nie ostatnie spotkanie z siłami porządkowymi i innymi zagrożeniami czyhającymi na nas na Radogoszczańskich osiedlach.

Wpis popełnił Fishu.

piątek, 17 czerwca 2011

Tak sobie stoimy, gadamy...

Mniej więcej takie zdanie zostaje wypowiedziane przez Hofmana, wtedy gdy akurat przez 5 sek nikt nie wypluwa z siebie żadnych epitetów czy onomatopei, a zdarza się to niezmiernie rzadko.
I właśnie takim oto zdaniem chciałbymm powitać naszych fanów i fanki, po dość długim okresie wpisowej posuchy.

Jak by na to nie patrzeć minął nam już roczek (bloga, nie spożycia bo to już trochę dłużej), i warto było by podsumować nasze dokonania. Na początek trochę o nas samych.
Przez ostatni rok nie wiele zmieniło się w naszym alko-żywocie. No poza tym że Dąbrol wrócił z wojska i został byłym żołnierzem bez prawa do zasiłku, Bąku zdobył wyższe wykształcenie tak jak i Hofman który może szczycić się od niedawna tytułem inżyniera, Emdziej wyleciał ze szpitala po tym, jak kierownictwo dowiedziało się że nie jest wybitnym kardiochirurgiem tylko zwykłym opierdalaczem, ale w przeciwieństwie do Dąbrola, dostał zasiłek. O reszcie nie wspomnę bo, szkoda mi klawiatury.
Przez ostanie 12 miesięcy wielokrotnie byliśmy najeżdżani przez JotPy (coś za często się o nas troszczą, ostatnim razem nawet martwili się czy nie gryzą nas przypadkiem komary), przechadzający się emeryci niedaleko naszej miejscówki byli też bardzo nie uprzejmi ( a że pijemy, a że śmiecimy, a że rozpijamy jeże...). Ogólne rzecz biorąc miejsce które dawało nam schronienie i powstało tylko i wyłącznie dlatego że ktoś podzielił przez 0 (cegielnia), nie jest tak przyjazne jak jeszcze 2 lata p.w.n.k. (przed wybudowaniem się nowobogackich kurew).

W ciągu tych 365 dni przebywaliśmy na różnych miejscówkach: na banku (R.I.P), drzewku, kamieniu, domku żula, miedzy, górce-dołku, za torami oraz na kuźni. Ta ostatnia jest najbardziej przyjazna,utworzyliśmy tam sobie przytulny pierdolnik z dziełami sztuki gdzie w wolnych chwilach tworzymy nowe hity grupy CHAZETBE takie jak: w pomieszczeniu pomarszczeni, bogaty w doświadczeniu i inne tego typu twory poezji śpiewanej.

Na koniec trochę o wyprawach na tereny wrogie, czyli Radogoszcz-Zachód. Całkiem niedawno najszła mnie taka myśl, że gdy wybieramy się tam, gdzie Harnaś słońce laską zaciąga, zdarzają się nam dziwne przygody.
Ostatnimi czasy stojąc w rejonie przejścia podziemnego różni osobnicy chcieli nam sprzedać:
- komputer który jest wart z 8 tys PLN za 1000 zł.
- wpierdol, po uprzejmie zadanym pytaniu "czy mamy jakiś problem?" (nie mieliśmy to nie dostaliśmy)
Nie wspominając już o przygodach które zostały już opisane wcześniej takich jak: o gościu który szukał miłości u pani lekkich obyczajów czy też o panach którzy radośnie podśpiewując sprezentowali nam kilka piwek ( nie rozpisuje się o tym bo nasz blog jest jak praca domowa, i trzeba go przeglądać systematycznie).

Dobra, myślę że na razie wystarczy tego typu opowiadań.
A sobie, oraz osobom współtworzącym te historie jak i bloga życzę kolejnych iluśtamwchuj godzin co najmniej tak samo emocjonujących przygód.

Cześć, kup se gacie za 106



Wpis pepełniU Woody

piątek, 21 stycznia 2011

Urodziny Woodiego

Z okazji Twojego swieta zyczymy Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczescia i pomyslnosci. Pewnie przydalby Ci sie rowniez jakis nowy dawca watroby, wiec rychlego znalezienia tegoz rowniez Ci zyczymy. Procz tego powodzenia na uczelni i w zyciu osobistym... no i taniego piwa oczywiscie :) BURP !

Ekipa

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Zima sroga, zima zla - alkoholu ni chuja.

W gruncie rzeczy caly ponizszy wpis moznaby skrocic do widniejacego nieco wyzej tytulu.
Jak to zwykle bywa, im blizej do zimy, sniegu, mroznych wieczorow i coraz nizszej temperatury, tym coraz bardziej widac, jaka cala przyroda powoli zamiera.
Odwrotna zaleznosc prezentuja natomiast redaktorzy "NaBanku". Zwykle im blizej pazdziernika/listopada/grudnia itd. tym czestotliwosc alkoholowych wypadow sie zwieksza. W tym roku jednak sytuacja nieco sie zmienila.
Zeby nie zanudzac Was drodzy Czytelnicy, napomkne tylko pokrotce o powodach tej dosyc smutnej sytuacji.
Pierwszym i jednym z wazniejszych powodow jest wiek... niestety, tak, tak. Dziady, mimo ze tak rozne od innych znanych Wam drodzy czytelnicy osob, sa jednak istotami ludzkimi, i jako takie, rowniez je ( TE dziady ) obowiazuje proces starzenia.
A z wiekiem jak to z wiekiem, tu sie nie chce, tu boli, tam znowu jakies obowiazki.
Kolejnym powodem mniejszej czestotliwosci wypadow jest coraz bardziej przybierajacy na sile konflikt z nowobogackimi ( w momencie w ktorym kresle te slowa domek(TM) jest juz miejscem, gdzie regularnie wysylane sa silnie uzbrojone sily prewencji). Inne powody sa z gola prozaiczne - niskie temperatury, poltorametrowe zaspy sniegu - to wszystko sprawia ze wojarze na domek (TM) sa nie tyle nawet nieprzyjemne, ale z gola niebezpieczne.
Tyle w gruncie rzeczy o samym domku (TM), natomiast dosyc ciekawie zaczelo dziac sie z kolei na kuzni (TM), ktora z miejsca w ktorym dziady buduja swoja oszalamiajaca muskulature, zmienila sie ( niczym Brzydkie Kaczatko ), w miejsce zadumy i zamyslenia, gdzie mozna wygodnie rozsiasc sie i z lampka wytrawnego wina w dloni oddac sie mocno stymulujacej, intelektualnej dyspucie. Pomaga w tym zupelnie nowy zestaw wystroju wnetrza, zawierajacy m.in. roznorodne dziela sztuki malowanej,elektrycznej i dziewiarskiej. W rogu pomieszczenia mozna rowniez dostrzec arcydzielo swiatowej rzezby - Dawida autorstwa Michala Aniola ( albo cos bardzo podobnego .
Mam nadzieje, ze chociaz czesciowo zaspokoilem Wasza ciekawosc, odnosnie tego co dzieje sie w "bankowym" otoczeniu. Korzystajac z okazji zycze wszystkim Czytelnikom szczesliwego Nowego Roku :)
Do przeczytania wkrotce.



Hofs

poniedziałek, 11 października 2010

Tak właśnie było... Wszyscy spierdalaliśmy...

Postanowiliśmy Was drodzy czytelnicy troszkę po rozpieszczać, i dodać kolejny wpis w tym miesiącu (nieprawdaż że o Was dbamy? :) ). Zapraszamy do lektury :D

Cytując klasyka (Pudziana)(patrz nazwa tematu) rozpoczynam kolejny wpis dotyczący przykrości jakie nas dotykają ze strony ludzi, którzy stali tam gdzie stało ZOMO, ORMO, MPO, UFO itp.
A zaczęło się dosyć niewinnie (jak zwykle).

Od dłuższego czasu "nasze" osiedle zaczęło nas odrzucać, jak organizm złą wątrobę po przeszczepie. Byliśmy szykanowani, odsunięci na margines. Nie jest już tak jak kiedyś, gdy przychodziliśmy do Techo a kasjerki na nasz widok się cieszyły, bo wiedziały że już za niedługo będą mogły iść do domu (przychodziliśmy około godziny 21 a o 22 zamykają Tesco) byliśmy swoistymi strażnikami czasu.
Teraz po pewnym już okresie spożywania i remoncie Tesco, nie jesteśmy już spostrzegani jako obiekty, z którymi można wymienić kilka zdań i ponarzekać na to że rzadko posiadamy drobne (to już się zmieniło), ale jako intruzi, pilnie obserwowani przez chłopców z miasta (ochroniarzy Securitas), gdy stoimy do nowo wybudowanej alko-kasy czujemy się jak żydzi tłoczący się przed wejściem do komory. Po ucieczce z banku na domek żula jest jeszcze gorzej. Z jakieś 2 miesiące temu Mdżej, sprzedał nam niusa iż na domku żula pojawił się policyjny patrol, jako że mdżej nie robił nic gorszącego poświecili na niego światłami i oddalili się.
Byliśmy trochę obruszeni, no bo jak to mogą nas JotPy najeżdżać w miejscu odosobnienia? Jednak przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Pewnego chłodnawego już wieczora relaksując się na domku, któryś z obecnych biesiadników zaczął baczniej przyglądać się zbliżającemu pojazdowi, na początku myśleliśmy że to jakaś nowobogacka kurew taryfą się rozbija, ale nagle padło: JotPa! SPIERDALAMY! Długo nie myśląc zaczęliśmy spierdalać... Po kilkukilometrowej ucieczce w głąb osiedla, przystanęliśmy żeby chwilę odsapnąć, odliczyć się i przegrupować. Na szczęście nikt z nas nie został ranny. Po chwili jednak zorientowaliśmy się że pozostawiliśmy Lanterę na miejscu zbrodni (z klamką w schowku). Więc musieliśmy wrócić, rozdzieliliśmy się i powróciliśmy na domek. Lantra na szczęście była nienaruszona. Będąc jeszcze w lekkim szoku dokończyliśmy piwa i udaliśmy się do domu w celu spoczynku.
Po tym zdarzeniu mieliśmy kilka dni spokoju.
W międzyczasie przeprowadziliśmy odwet, ale jest to zbyt delikatna sprawa żeby o niej pisać i załączać film z przeprowadzonej akcji gdyż, boimy się o swoje bezpieczeństwo oraz o to że moglibyśmy być pociągnięci do odpowiedzialności karnej z Art. 263 § 2 k.k. za nielegalne posiadanie broni palnej oraz z Art. 222. k.k. (tak naprawdę film ten ukazuje jak bardzo jesteśmy debilno-dziecinni).
Podczas kolejnego rutynowego spożywania, w mniejszym już składzie (Woody, Hofs, Dąbrol + Lantera), od czasu do czasu zerkaliśmy na poruszające się ul. Okoniową pojazdy. Moją uwagę przykuła Kia w kolorze srebrnym z dziwnym świecącym czymś na dachu, po przeanalizowaniu bodźców wzrokowych, rzuciłem JotPa... I już było wiadomo co musieliśmy zrobić. Po ucieczce okazało się że znowu pozostawiliśmy Lantrę a także jedno z piw. Po tym wieczorze byliśmy kompletnie rozbici, nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.
W kilka dni po najeździe spotkaliśmy się aby przedyskutować zaistniałą sytuację. Udaliśmy się wgłąb cegielni obok drzewka, gdzie doszło do dość zaciętej wymiany argumentów (mdżejowi i fiszowi nowa miejscówka się podobała a mi i hofsowi nie). Po dyspucie doszliśmy do wniosku że to spisek nowobogackich i chcą nas ze sobą skłócić. Jak dalej życie pokaże, zbytnio się tym nie przejeliśmy.
Na zakończenie chciałbym dodać przykre spostrzeżenie Dąbrola, że czuje się bezpiecznie gdy w pobliżu nie kręci się jakiś patrol.
Chyba coś z nami nie tak... :P

Woody

niedziela, 10 października 2010

Żul wrażliwym być może

Pod dosyc dlugiej "wpisowej abstynencji" postanowilem zamiescic kolejny wpis, tym razem jednak w nieco innym, melancholijnym i bardziej powaznym, rzec mozna, klimacie.
Najpierw wypadaloby napisac slowo wstepu dla nieuswiadomionych Czytelnikow. Jak pewnie Wam moi drodzy wiadomo, cegielnia to dosyc pokazny teren nieuzytkow, tkwiacy sobie jak gdyby nigdy nic, posrodku naszego osiedla. Z lotu ptaka teren ow wyglada, jak poligon atomowy (ew. wielki i oblesny pryszcz ) - wielka czarno-zielono-brazowa plama, otoczona wianuszkiem szaroburych ulic i blokow.

Ale do rzeczy...
Spacerujac dzis rano po naszym alkoholowym rezerwacie uderzyla mnie jedna rzecz - bardzo rzadko mam okazje przyjrzec sie miejscu naszej alkohlizacji za dnia.
Dopiero teraz, w dziennym swietle, ujrzec mozna jak uroczym miejscem, jest nasza kochana cegielnia.
Kazde z zamieszczonych ponizej zdjec z powodzeniem mozna by pewnie zamiescic na kartce pocztowej, z podpisem - Bory Tucholskie, Park Krajobrazowy XXX itd. Kazdy zakatek naszego alkoholowego rezerwatu wprost tetni zyciem - pomruki ( copyrighted to Aleksandra B. ), Jeze europejskie ( gatunek chroniony ), czy bardziej popularne gatunki fauny pod postacia kotow, psow czy zuli.
Wiekszosc z tych mniejszych, badz wiekszych zwierzatek jest nieodlacznie zwiazana z cegielnia.
Tak samo my - tworcy tego bloga - nie wyobrazamy sobie zycia bez wypadow na cegielnie, zimnego piwka, saczonego na lonie natury przy akompaniamencie spiewu ptakow czy odglosow wydawanych przez kopulujace jeze. Jednym slowem - nie ma drugiego takiego miejsca jak cegielnia, majacego tak specyficzny urok i swoista magie. Zapraszam tym samym do obejrzenia paru zdjec tego urokliwego, jedynego w swoim rodzaju miejsca:






















































A juz w nastepnych odcinkach bedziecie mogli, drodzy Czytelnicy, przeczytac m.in. o naszej, powstajacej w bolach, superprodukcji filmowej, dramatycznej wojnie podjazdowej z policja i nasza odwieczna nemezis - nowobogackimi( "Tak wlasnie bylo, wszyscy spierdalalismy" ) oraz o dzisiejszymi ekipowym pozegnaniu lata. To wszystko juz niedlugo, a wiec do przeczytania wkrotce :)



Hofs