poniedziałek, 11 października 2010

Tak właśnie było... Wszyscy spierdalaliśmy...

Postanowiliśmy Was drodzy czytelnicy troszkę po rozpieszczać, i dodać kolejny wpis w tym miesiącu (nieprawdaż że o Was dbamy? :) ). Zapraszamy do lektury :D

Cytując klasyka (Pudziana)(patrz nazwa tematu) rozpoczynam kolejny wpis dotyczący przykrości jakie nas dotykają ze strony ludzi, którzy stali tam gdzie stało ZOMO, ORMO, MPO, UFO itp.
A zaczęło się dosyć niewinnie (jak zwykle).

Od dłuższego czasu "nasze" osiedle zaczęło nas odrzucać, jak organizm złą wątrobę po przeszczepie. Byliśmy szykanowani, odsunięci na margines. Nie jest już tak jak kiedyś, gdy przychodziliśmy do Techo a kasjerki na nasz widok się cieszyły, bo wiedziały że już za niedługo będą mogły iść do domu (przychodziliśmy około godziny 21 a o 22 zamykają Tesco) byliśmy swoistymi strażnikami czasu.
Teraz po pewnym już okresie spożywania i remoncie Tesco, nie jesteśmy już spostrzegani jako obiekty, z którymi można wymienić kilka zdań i ponarzekać na to że rzadko posiadamy drobne (to już się zmieniło), ale jako intruzi, pilnie obserwowani przez chłopców z miasta (ochroniarzy Securitas), gdy stoimy do nowo wybudowanej alko-kasy czujemy się jak żydzi tłoczący się przed wejściem do komory. Po ucieczce z banku na domek żula jest jeszcze gorzej. Z jakieś 2 miesiące temu Mdżej, sprzedał nam niusa iż na domku żula pojawił się policyjny patrol, jako że mdżej nie robił nic gorszącego poświecili na niego światłami i oddalili się.
Byliśmy trochę obruszeni, no bo jak to mogą nas JotPy najeżdżać w miejscu odosobnienia? Jednak przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Pewnego chłodnawego już wieczora relaksując się na domku, któryś z obecnych biesiadników zaczął baczniej przyglądać się zbliżającemu pojazdowi, na początku myśleliśmy że to jakaś nowobogacka kurew taryfą się rozbija, ale nagle padło: JotPa! SPIERDALAMY! Długo nie myśląc zaczęliśmy spierdalać... Po kilkukilometrowej ucieczce w głąb osiedla, przystanęliśmy żeby chwilę odsapnąć, odliczyć się i przegrupować. Na szczęście nikt z nas nie został ranny. Po chwili jednak zorientowaliśmy się że pozostawiliśmy Lanterę na miejscu zbrodni (z klamką w schowku). Więc musieliśmy wrócić, rozdzieliliśmy się i powróciliśmy na domek. Lantra na szczęście była nienaruszona. Będąc jeszcze w lekkim szoku dokończyliśmy piwa i udaliśmy się do domu w celu spoczynku.
Po tym zdarzeniu mieliśmy kilka dni spokoju.
W międzyczasie przeprowadziliśmy odwet, ale jest to zbyt delikatna sprawa żeby o niej pisać i załączać film z przeprowadzonej akcji gdyż, boimy się o swoje bezpieczeństwo oraz o to że moglibyśmy być pociągnięci do odpowiedzialności karnej z Art. 263 § 2 k.k. za nielegalne posiadanie broni palnej oraz z Art. 222. k.k. (tak naprawdę film ten ukazuje jak bardzo jesteśmy debilno-dziecinni).
Podczas kolejnego rutynowego spożywania, w mniejszym już składzie (Woody, Hofs, Dąbrol + Lantera), od czasu do czasu zerkaliśmy na poruszające się ul. Okoniową pojazdy. Moją uwagę przykuła Kia w kolorze srebrnym z dziwnym świecącym czymś na dachu, po przeanalizowaniu bodźców wzrokowych, rzuciłem JotPa... I już było wiadomo co musieliśmy zrobić. Po ucieczce okazało się że znowu pozostawiliśmy Lantrę a także jedno z piw. Po tym wieczorze byliśmy kompletnie rozbici, nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.
W kilka dni po najeździe spotkaliśmy się aby przedyskutować zaistniałą sytuację. Udaliśmy się wgłąb cegielni obok drzewka, gdzie doszło do dość zaciętej wymiany argumentów (mdżejowi i fiszowi nowa miejscówka się podobała a mi i hofsowi nie). Po dyspucie doszliśmy do wniosku że to spisek nowobogackich i chcą nas ze sobą skłócić. Jak dalej życie pokaże, zbytnio się tym nie przejeliśmy.
Na zakończenie chciałbym dodać przykre spostrzeżenie Dąbrola, że czuje się bezpiecznie gdy w pobliżu nie kręci się jakiś patrol.
Chyba coś z nami nie tak... :P

Woody

niedziela, 10 października 2010

Żul wrażliwym być może

Pod dosyc dlugiej "wpisowej abstynencji" postanowilem zamiescic kolejny wpis, tym razem jednak w nieco innym, melancholijnym i bardziej powaznym, rzec mozna, klimacie.
Najpierw wypadaloby napisac slowo wstepu dla nieuswiadomionych Czytelnikow. Jak pewnie Wam moi drodzy wiadomo, cegielnia to dosyc pokazny teren nieuzytkow, tkwiacy sobie jak gdyby nigdy nic, posrodku naszego osiedla. Z lotu ptaka teren ow wyglada, jak poligon atomowy (ew. wielki i oblesny pryszcz ) - wielka czarno-zielono-brazowa plama, otoczona wianuszkiem szaroburych ulic i blokow.

Ale do rzeczy...
Spacerujac dzis rano po naszym alkoholowym rezerwacie uderzyla mnie jedna rzecz - bardzo rzadko mam okazje przyjrzec sie miejscu naszej alkohlizacji za dnia.
Dopiero teraz, w dziennym swietle, ujrzec mozna jak uroczym miejscem, jest nasza kochana cegielnia.
Kazde z zamieszczonych ponizej zdjec z powodzeniem mozna by pewnie zamiescic na kartce pocztowej, z podpisem - Bory Tucholskie, Park Krajobrazowy XXX itd. Kazdy zakatek naszego alkoholowego rezerwatu wprost tetni zyciem - pomruki ( copyrighted to Aleksandra B. ), Jeze europejskie ( gatunek chroniony ), czy bardziej popularne gatunki fauny pod postacia kotow, psow czy zuli.
Wiekszosc z tych mniejszych, badz wiekszych zwierzatek jest nieodlacznie zwiazana z cegielnia.
Tak samo my - tworcy tego bloga - nie wyobrazamy sobie zycia bez wypadow na cegielnie, zimnego piwka, saczonego na lonie natury przy akompaniamencie spiewu ptakow czy odglosow wydawanych przez kopulujace jeze. Jednym slowem - nie ma drugiego takiego miejsca jak cegielnia, majacego tak specyficzny urok i swoista magie. Zapraszam tym samym do obejrzenia paru zdjec tego urokliwego, jedynego w swoim rodzaju miejsca:






















































A juz w nastepnych odcinkach bedziecie mogli, drodzy Czytelnicy, przeczytac m.in. o naszej, powstajacej w bolach, superprodukcji filmowej, dramatycznej wojnie podjazdowej z policja i nasza odwieczna nemezis - nowobogackimi( "Tak wlasnie bylo, wszyscy spierdalalismy" ) oraz o dzisiejszymi ekipowym pozegnaniu lata. To wszystko juz niedlugo, a wiec do przeczytania wkrotce :)



Hofs