czwartek, 1 lipca 2010

Pszecifko kurefstfu i upatkofi zasat

W zyciu kazdego mezczyzny przychodzi taki dzien, kiedy musi powiedziec "STOP"... ten dzien to wlasnie dzis.
Ucieczka od otaczajacej nas rzeczywistosci, od pracy, szkoly, nauki, pieniedzy, kobiet i tego wszystkiego, co nas na co dzien otacza, ten dzien to 30 czerwca 2010 A.D - bedzie zapisany w naszych annalach jako "DZIEN GANGUCHA". Ale do rzeczy...
...nakreatynowana i natestosteronowana czesc ekipy ( pod postacia Bonka i Dabrola ), prosto po wyjsciu z kuzni, zawinela - ganguchowskim lantrowozem - pod klatke Hofsa, by po zgarnieciu owego pojechac po Woody`ego.
Po spontanicznej dyskusji oraz zakupie alkoholu w naszym zaprzyjaznionym hiper-super markecie ganguchy udaly sie w plener. Przekraczajac dozwolone w polskim prawie drogowym limity predkosci i halasu ekipa dotarla na miejsce ( zachodzace slonce, krystalicznie czyste lustro wody, zieleniace sie drzewa, rosnace w pobliskim lasku ) Otworzylismy nasze piwka i oddalismy sie kontemplacji otaczajcej nas przyrody...do czasu.
Miejscowa fauna, pod postacia zmutowanych komarow nie dawala nam zyc.
Co chwila ktorys z chlopakow atakowany byl przez te skrzydlate, rozwscieczone bestie. Po obaleniu paru( -nastu) piwek rozochocona ekipa - przy dzwiekach policyjnej syreny oraz soundtracku z najnowszego "Climax..." - wrocila na ukochane Rado.
W tym momencie do lantrowozu zostaje wciagnieta Ola, szybki kurs pod "kryzysowy", odstawienie Woody`ego i sprint "za tory" - impreza znowu trwa w najlepsze - koks, wodka, sto zlotowe banknoty, szybkie samochody i bron palna.
Po 15 - 20 min Hofs zawija sie do siebie, idac w kierunku swojej kanciapy. Im blizej domu, tym slabiej slychac wystrzaly 9 mm broni oraz - dobiegajace z glosnikow - "...U R not alone..." .
Ponizej mala galeria z naszego gangsterskiego wypadu:







Hofs i Woody PoprawiU :)